No i stało się to, przed czym wszyscy ostrzegali - Smarcik CDI, 2002, mimo tego że miał ledwie 145kkm natrzaskane nagle w trasie stracił moc i umarł. Jako, że stało się to w Niemczech, to ichniejsze Smart Center dało mi diagnozę: brak kompresjii w cylindrze pierwszym, silnik do naprawy. Koszt: pewnie z 1000 - 1500 euro, ale muszą rozebrać dokładniej, żeby doprecyzować. Póki co, skusiłem się na dokładniejszą diagnozę (ale mogę chyba to jeszcze wycofać, jeśli jest niepotrzebna tak naprawdę).
Co teraz zrobić z nim? Oddać go tam do naprawy za dość kosmiczne pieniądze? A może lepiej próbować zrobić go w Polsce? Jeśli tak, to u kogo i za ile? Jest to w ogóle opłacalne?
Co teraz zrobić z nim? Oddać go tam do naprawy za dość kosmiczne pieniądze? A może lepiej próbować zrobić go w Polsce? Jeśli tak, to u kogo i za ile? Jest to w ogóle opłacalne?